Uwaga, strona ma status "archiwalna pamiątka". To i owo nie działa i działać już raczej nie będzie.
Ale jest co poczytać i pooglądać. Zapraszamy!
PS Adresy mailowe nie działają. Jeśli chcesz o coś zapytać, skontaktuj się z nami tędy.



dziennik filmy mapa liczby o nas kontakt księga gości linki
wstęp alfabet <<< dzień 6 >>> zdjęcia dziennik


Niewyspani wyruszyliśmy w stronę olbrzymiej kaldery na szczycie wulkanu, który ostatnio dał o sobie znać w 1961 roku. Droga powiodła nas przez góry i olbrzymie pola lawy przysypane pumeksem. Na jednej z przełęczy niespodzianka - cysterna ESSO z benzyną. Gratis. Zabrakło paliwa? Po prostu zatankuj. My akurat byliśmy przezorni i mieliśmy pełne baki, więc pojechaliśmy czym prędzej dalej.

A oto przed nami Kilimandżaro. Zaraz, chwileczkę, przecież to nie ta wyprawa! Nie ten kontynent, nie ta półkula nawet! Rzut oka na mapę i wszystko jasne. Z obszaru Herðubreiðarlindir wznosi się wysoka na 1682 m góra Herðubreið. Jej widok będzie nam towarzyszył aż do zachodu słońca.

Po kilku godzinach dojechaliśmy do granicy śniegu i późne lato zmieniło się w słoneczną zimę. Dojechaliśmy do samego brzegu kaldery, a dalej ruszyliśmy pieszo. Około 10 000 lat temu gigantyczny wybuch wulkanu stworzył ogromną kalderę Askja (po islandzku to znaczy właśnie "kaldera"). Dziś wulkan ma 1515 m wysokości, a kaldera na jego szczycie ma ponad 8 km średnicy. W południowo-wschodnim brzegu kaldery w 1875 roku znów doszło do jednego z większych wybuchów i powstał nowy krater. Dziś wypełnia go szerokie na ponad 4 km i głębokie na 170 m jezioro Öskjuvatn. Obok powstał o wiele mniejszy krater Víti (Piekło), też wypełniony wodą. Temperatura wody w Víti zazwyczaj wynosi około 30 stopni i świetnie nadaje się do kąpieli, trzeba tylko pamiętać o zatkaniu nosa - powietrze i woda cuchną zgniłymi jajami (siarkowodór).

Zjechaliśmy z zaśnieżonej Askji i ruszyliśmy dalej przez Herðubreiðarlindir. Przejechaliśmy u stóp naszego "Kilimandżaro", pokonaliśmy kilka wodnych przepraw (te były naprawdę głębokie) i wjechaliśmy w labirynt zastygłej lawy. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko kiedyś płynęło, a mijane przez nas głazy wielkości domów spadały z nieba...

O zmierzchu dotarliśmy do Akureyri, "północnej stolicy" Islandii. Mimo niewyspania i zmęczenia poszliśmy nocą zwiedzić miasto. Siedzieliśmy w jakimś miłym lokalu, gdy...
- Słuchajcie, czy mi się wydaje, czy te samochody jeżdżą w kółko? Patrzcie przez okno, jedzie nissan, a za nim toyota, wóz policyjny, suzuki, i tak w kółko co kilka minut.
- Faktycznie...
Darek nagle doznał olśnienia i wyciągnął książkę "Poradnik ksenofoba. Islandczycy" Richarda Sale'a.
- Słuchajcie: "Bezustanne krążenie po mieście stało się zwyczajem tak powszechnym, że wymyślono dla niego nazwę: rúntur, czyli rundki. Kiedy w Reykjaviku rúntur zaczęło być passé, zwyczaj ten przeniósł się do Akureyri".
tekst MT
zdjęcia z dnia 6

wstęp alfabet <<< dzień 6 >>> zdjęcia początek

dziennik filmy mapa liczby o nas kontakt księga gości linki

© 2005-2017 Michał Terajewicz