Słonecznie i mroźno. Bajecznie piękny i przenikliwie zimny był ten dzień. Droga powiodła nas przez interior, między dwoma lodowcami: Langjoköll i Hofsjökull. Po drodze zwiedziliśmy Hveravellir, pola z gorącymi źródłami u stóp lodowca - jeden z islandzkich kontrastów.
Gullfoss, chyba najdokładniej obfotografowany wodospad na Islandii. Hvitá (Biała Rzeka) opada 32 m przez dwa progi.
Złoty Wodospad słynie z tego, że spadająca woda tworzy obłoki pary i moczy wszystko
dookoła.
Kiedy w słoneczne popołudnie widać unoszące się obłoki,
łatwo zrozumieć, skąd nazwa wodospadu.
Ale mimo rozmachu i wspaniałej, wiecznie wiszącej nad wodospadem tęczy, to już nie to samo, co Dettifoss. Choć i tu człowiek czuje się śmiesznie mały.
Kiedyś pewien bogaty cudzoziemiec, zachwycony wodospadem, chciał go odkupić od
okolicznych chłopów. Właścicielowi najbliżej położonego gospodarstwa
oferował 50 tys. koron duńskich, ale ten nie zgodził się na sprzedaż.
Później angielska firma chciała kupić Gullfoss i postawić tam elektrownię wodną.
Nawet już uzgodniono z chłopami zapłatę, ale katastrofie zapobiegła córka
jednego z nich, Sigrið Tómasdóttir. Wszelkimi możliwymi
sposobami dążyła do unieważnienia umowy, groziła nawet samobójstwem.
Pomagał jej prawnik Svein Björnsson, późniejszy prezydent
Islandii. Dzięki nim rząd zdecydował się unieważnić umowę i ogłosił
wodospad wraz z okolicą pomnikiem narodowym.
Dzisiaj niedaleko parkingu znajduje się tablica poświęcona Sigrið,
upamiętniająca jej starania o zachowanie wodospadu.
Haukadalur, dolina, w której z niezliczonych źródełek wydobywa się gorąca woda.
Te, które wyrzucają wodę i parę w powietrze, to gejzery
("gejzer" to po islandzku "goshver"). Stóri Geysir (Wielki
Gejzer) to największy i najbardziej znany gejzer na Islandii. Nazwa pochodzi od
islandzkiego słowa "geysa" lub "gjósa" czyli "tryskać, wybuchać". Według innej
wersji nazwę Geysir stworzył w 1847 r. biskup Brynjólf Sveinsson. Miałaby ona
pochodzić od staroislandzkiego "adh geysa" czyli "wytryskiwać". W każdym razie
nazwa przyjęła się w wielu językach, także w polskim, i dziś mówimy o "gejzerach",
zamiast "goshverach".
Stóri Geysir strzelał w niebo przez blisko 10 tys. lat, aż w 1915 r. z niewiadomych powodów przestał. W 1935 r. udało się go "uruchomić" wykopując obok podziemny kanał, jednak w 1964 r. znowu zamilkł. Tym razem próbowano go ożywić przez sypanie do środka mydła (żałujecie przespanych lekcji fizyki?), niestety, niewiele to pomogło. Do dziś Geysir niespodziewanie obudził się na chwilę tylko w 1971 r. W czasie swej świetności wyrzucał gorącą wodę i parę na wysokość 60 m.
Dzisiaj Stóri Geysir jest nieczynny, ale w pobliżu tryska Strokkur (maselniczka). Co pięć minut wyrzuca fontannę gorącej wody i pary na wysokość 20 m. Wybuch trwa bardzo krótko, potem źródło uspokaja się i znów napełnia wodą. Po chwili tworzy się na środku wybrzuszenie wyglądające jak dzwon i znowu następuje wybuch. Temperatura wody ma ok. 90°C.
Nieopodal Strokkura mogliśmy zobaczyć, jak silny był tego dnia wiatr. Mały samolocik lądujący pod wiatr na pobliskim lotnisku prawie się nie poruszal względem ziemi - opadał na pas startowy niemal pionowo, jak śmigłowiec. Wieczorem dotarliśmy do Laugarvatn, gdzie dostaliśmy we władanie domek nad jeziorem, obejrzeliśmy zorzę, pograliśmy w szachy i poszliśmy spać. Ot, kolejny zwykły dzień na Islandii.
zdjęcia z dnia 9